Rynek najmu w Polsce wyraźnie zmienił się na przestrzeni ostatnich lat. Dziś coraz częściej słychać o praktyce zwanej “castingami na lokatorów”, która polega na wyborze spośród wielu zainteresowanych. Kandydatów na lokatorów pyta się o stan finansów, styl życia i zadaje inne często osobiste pytania. Naruszające prywatność “rozmowy kwalifikacyjne” frustrują osoby szukające mieszkań. Co skrupulatne testowanie potencjalnych lokatorów daje rentierom?
Na rynku królują właściciele mieszkań
Rosnące ceny nieruchomości, inflacja, a wcześniej pandemia i wojna w Ukrainie – wszystko to mocno wpłynęło na polski rynek nieruchomości. Napływ imigrantów zza wschodniej granicy sprawił, że wolnych lokali pod najem było niewiele a ich ceny rosły. Przy wysokim popycie i niskiej podaży rentierzy zaczęli bardziej starannie wybierać lokatorów do swoich mieszkań. Mimo że dziś oferta na rynku najmu już się odbudowuje, zwyczaj urządzania castingów wciąż jest praktykowany. Zjawisko to dotyczy najczęściej dużych miast. Najemcy narzekają nie tylko na spotkania z rentierami, które przypominają przesłuchania, ale i na niestabilne, czyli rosnące koszty utrzymania lokum.
Osobom wynajmującym nie podobają się niezapowiedziane podwyżki czynszu, jednak z perspektywy właścicieli nie da się ich uniknąć, jeśli wynikają z decyzji administratora lub spółdzielni. Prócz tego dokładne sprawdzenie lokatora pod kątem jego stabilności finansowej czy sytuacji osobistej leży w interesie rentiera. Po przeprowadzeniu przemyślanego wywiadu wie on, czy dana osoba wywiąże się z obowiązków lokatora. W tym sensie tak zwane castingi na lokatora to nic złego. Nie mogą one jednak przekraczać pewnych osobistych granic.
Jak pogodzić obie strony?
Z rynku najmu korzystają często osoby mniej zamożne, których nie stać na kupno własnego M. Coraz trudniejsza sytuacja gospodarcza i rosnące koszty życia sprawiają, że płynność finansowa tej grupy bywa zagrożona. Właśnie dlatego właściciele mieszkań coraz częściej pytają przyszłych lokatorów o adres zastępczy i interesują się ich sytuacją rodzinną. Wszystko po to, by zabezpieczyć się na wypadek sytuacji, w której najemcę nie będzie stać na czynsz. Z drugiej strony osoby szukające mieszkania narzekają na niezapowiedziane podwyżki lub nagły przymus przeprowadzki. Wydaje się, że tego typu problemy może rozwiązać odpowiednio skonstruowana umowa.
Brak rzetelnie spisanego porozumienia to ryzyko dla obu stron. Lokator naraża się na nieplanowaną wyprowadzkę czy niekontrolowane podwyżki kosztów utrzymania mieszkania. Rentierowi grozi brak dochodu i obciążenie rachunkami, gdy mieszkaniec przestanie płacić, a usunięcie go z lokalu będzie utrudnione.
Choć sytuacja na rynku nieruchomości w ostatnim roku się poprawiła, mieszkania szczególnie w dużych miastach wciąż są drogie. Gdy pojawia się bardziej atrakcyjna cenowo oferta, jest na nią sporo chętnych i właściciel może wybierać. Sytuacja ta szybko się nie zmieni, ponieważ podaż na rynku najmu jest ograniczona. Odpowiedzią na wysoki popyt może być najem instytucjonalny, który ma w naszym kraju pole do rozwoju. Stabilny, długoterminowy najem rozwiązałby problem nagłych podwyżek czynszów czy sytuacji, w której lokator musi opuścić mieszkanie z powodu osobistych planów rentiera.